Droga ku Pomorzu
PomostRok wydania: 2020
ISBN: 978-83-89789-50-1
Oprawa: miękka
Ilość stron: 92
Wymiary: 145 x 205
Dostępność: Na półce
29.00 zł
Przed II wojną światową wielkie nadzieje wiązano często z ufortyfikowanymi liniami obronnymi.Wspomniany konflikt pokazał jednak, że nie ma takich umocnień, których nie można byłoby zdobyć. Linia Maginota, Linia Mołotowa czy Linia Zygfryda - wszystkie te pasy fortyfikacyjne zostały zdobyte podczas cięższych lub lżejszych walk. Nie inaczej stało się z Pommernstellung, czyli Wałem Pomorskim.
„Piąty lutego był szarym, ale łagodnym dniem zimowym. Kiedy o świcie mogliśmy objąć wzrokiem kotlinę, początkowo nikogo nie zauważyliśmy. Nieliczne wystrzały przypominały jednak, że Polacy są nadal obecni po jej wschodniej stronie i nie spuszczają nas z oka ani celownika. W tym względzie czekała nas niemiła niespodzianka.”
„Minęła koszmarna noc. Cały pułk wypróbowanym zwyczajem nocował w lesie. Zakaz palenia ognisk spowodował, że zmarzliśmy niemiłosiernie. Rankiem szef kompanii zrobił awanturę o amunicję. Trzeba rozdzielić dodatkowy przydział do pełnej jednostki ognia. Znaczy to praktycznie: „bierz, ile chcesz i uważaj, abyś nie wziął za mało”. Szef kompanii opóźnia meldunki o stratach i przydziały otrzymuje według nieaktualnych, zawyżonych stanów. Nadwyżkę amunicji karabinowej upychamy gdzie się da. Biorę dodatkowo dwa ciężkie granaty przeciwpancerne. Tylko do rusznic amunicji jest nadal za mało. Objuczeni ponad stan wychodzimy na linię. Zajmujemy podstawę wyjściową. Jest około godziny dziesiątej dnia 4 lutego 1945 roku”
„Piąty lutego był szarym, ale łagodnym dniem zimowym. Kiedy o świcie mogliśmy objąć wzrokiem kotlinę, początkowo nikogo nie zauważyliśmy. Nieliczne wystrzały przypominały jednak, że Polacy są nadal obecni po jej wschodniej stronie i nie spuszczają nas z oka ani celownika. W tym względzie czekała nas niemiła niespodzianka.”
„Minęła koszmarna noc. Cały pułk wypróbowanym zwyczajem nocował w lesie. Zakaz palenia ognisk spowodował, że zmarzliśmy niemiłosiernie. Rankiem szef kompanii zrobił awanturę o amunicję. Trzeba rozdzielić dodatkowy przydział do pełnej jednostki ognia. Znaczy to praktycznie: „bierz, ile chcesz i uważaj, abyś nie wziął za mało”. Szef kompanii opóźnia meldunki o stratach i przydziały otrzymuje według nieaktualnych, zawyżonych stanów. Nadwyżkę amunicji karabinowej upychamy gdzie się da. Biorę dodatkowo dwa ciężkie granaty przeciwpancerne. Tylko do rusznic amunicji jest nadal za mało. Objuczeni ponad stan wychodzimy na linię. Zajmujemy podstawę wyjściową. Jest około godziny dziesiątej dnia 4 lutego 1945 roku”
Klienci, którzy oglądali tą książkę oglądali także:
• Garnizon idzie na wojnę 1939
• Niemcy bronią się przed Polską
• Moje frontowe dni. Wspomnienia z lat 1925–1945
• Ludzie, na których się poluje
• Poznań’ 45 – 28 dni w akcji
• Wojna Polska 1918–1921
• Półwysep Helski i Polska Marynarka Wojenna w dokumentacji niemieckiego wywiadu 1933-1939
• Wojenne sekrety Bydgoszczy
• Skazani na klęskę
• Obraz bitwy o Poznań (1945) w świetle dokumentów i materiałów niemieckich
• Niemcy bronią się przed Polską
• Moje frontowe dni. Wspomnienia z lat 1925–1945
• Ludzie, na których się poluje
• Poznań’ 45 – 28 dni w akcji
• Wojna Polska 1918–1921
• Półwysep Helski i Polska Marynarka Wojenna w dokumentacji niemieckiego wywiadu 1933-1939
• Wojenne sekrety Bydgoszczy
• Skazani na klęskę
• Obraz bitwy o Poznań (1945) w świetle dokumentów i materiałów niemieckich