Pohulanka
Blue BirdRok wydania: 2018
ISBN: 78-83-64870-10-1
Oprawa: twarda
Ilość stron: 240
Wymiary: 165 x 205
Dostępność: Na półce
42.90 zł
Od Autora Mirosława Ikonowicza
Tadeusz Konwicki nazwał wileńską Nowostrojkę ”bandycką dzielnicą”, do której obcemu niebezpiecznie się zapuszczać, bo można dostać nożem. Na czas wojny to była wręcz znakomita opinia. Na tym drewnianym przedmieściu, które okazało się dla nas przyjazne, my i sporo przyjaciół moich rodziców znalazło schronienie przed łapankami i wywózkami. Stąd można było dotrzeć nie wychodząc z lasu do Puszczy Rudnickiej, matecznika jednej z największych armii partyzanckich w okupowanej Europie. Wkrótce, ojciec tam odszedł, a ja, 11-letni mężczyzna, zacząłem chodzić – niekiedy tymi samymi leśnymi ścieżkami – od wsi do wsi jako domokrążny handlarz, aby pomoc matce wyżywić rodzinę.
Umiłowane przez jego polskich mieszkańców Wilno i Wileńszczyzna były niezwykłym kalejdoskopem kilku współżyjących ze sobą narodów, kultur, wyznań i tradycji, który wydarzenia wojenne wprawiły w zawrotne wirowanie.
Dla wielu był to taniec śmierci.
Znalazłem się w samym środku niezwykłych wydarzeń. Jednak gdyby nie szereg następujących po sobie zastanawiających zbiegów okoliczności , z których pierwszy wydarzył się na kilkanaście lat przed moim urodzeniem, ten mój „reportaż wojenny” nigdy by nie powstał.
Osobiste archiwum wojenne teścia mojej siostry Marii , pułkownika Wincentego Chrząszczewskiego, ostatniego dowódcy Wileńskiego Okręgu AK i jednego z byłych dowódców legendarnego Pułku Ułanów Krechowieckich, spadło mi „jak z nieba” już w trakcie pisania książki. Przywiózł je wnuk Marysi, Michał, który powrócił do Polski z Londynu.
M.in. dzięki takim zbiegom okoliczności zdarzenia opisane w „Pohulance” dzieją się – jak w filmie – jednocześnie w kilku planach.
Autor o sobie i swoim pokoleniu
Życia i przetrwania uczyła nas wojna, ale zazdrościliśmy romantycznie o kilka lat od nas starszym, że czynnie walczyli z okupantem. Może dlatego paru moich najbliższych przyjaciół i ja szukaliśmy spełnienia w zawodzie, który dostarcza mocnych przeżyć. I do którego dobrze przygotowało nas wojenne dzieciństwo. To był także przypadek redakcyjnego kolegi, przyjaciela i niedoścignionego mistrza reportażu– Ryszarda Kapuścińskiego. Oglądał „z pierwszej linii” i opisał dziesiątki wojen i powstań narodów Afryki wybijających sie na niepodległość. Nie opuszczało go dziennikarskie szczęście. Inny z moich najbliższych przyjaciół , z którym zaczęliśmy próbować na serio dziennikarskiej przygody jeszcze w liceum, świetny pilot Janusz Chudzyński, miał go mniej. Podobnie jak Ryszard, pisał odważnie o realiach krajowych i dostał całkowity zakaz uprawiania zawodu. Jego znakomitego scenariusza filmowego - dramatycznej opowieści o polskiej załodze bombowca RAF-u nad Niemcami - nie dopuszczono do realizacji. Janusz wkrótce umarł.
Pierwsza z moich zagranicznych przygód - korespondenta zagranicznego PAP - skończyła się po dwóch latach oficjalnym wylaniem mnie jako persona non grata ze stalinowskiej jeszcze wtedy Bułgarii . Okazało się, że to niezły początek. Potem były „zrewoltowana” Ameryka Łacińska , Hiszpania u schyłku frankizmu i w początkach demokracji, portugalska Rewolucja Goździków i praca korespondenta wojennego w Afryce. Stąd kilka książek: Hiszpania bez kastanietów; Wyspa Nadziei; Zawód korespondent: Wilno, Hawana, Madryt; Angola Express i poświęcona mojemu przyjacielowi Hombre Kapuściński.
Ostatni konflikt, który opisywałem jako specjalny wysłannik PAP, była to krótka, ale krwawa wojna rosyjsko-gruzińska w sierpniu 2008 roku.
Tadeusz Konwicki nazwał wileńską Nowostrojkę ”bandycką dzielnicą”, do której obcemu niebezpiecznie się zapuszczać, bo można dostać nożem. Na czas wojny to była wręcz znakomita opinia. Na tym drewnianym przedmieściu, które okazało się dla nas przyjazne, my i sporo przyjaciół moich rodziców znalazło schronienie przed łapankami i wywózkami. Stąd można było dotrzeć nie wychodząc z lasu do Puszczy Rudnickiej, matecznika jednej z największych armii partyzanckich w okupowanej Europie. Wkrótce, ojciec tam odszedł, a ja, 11-letni mężczyzna, zacząłem chodzić – niekiedy tymi samymi leśnymi ścieżkami – od wsi do wsi jako domokrążny handlarz, aby pomoc matce wyżywić rodzinę.
Umiłowane przez jego polskich mieszkańców Wilno i Wileńszczyzna były niezwykłym kalejdoskopem kilku współżyjących ze sobą narodów, kultur, wyznań i tradycji, który wydarzenia wojenne wprawiły w zawrotne wirowanie.
Dla wielu był to taniec śmierci.
Znalazłem się w samym środku niezwykłych wydarzeń. Jednak gdyby nie szereg następujących po sobie zastanawiających zbiegów okoliczności , z których pierwszy wydarzył się na kilkanaście lat przed moim urodzeniem, ten mój „reportaż wojenny” nigdy by nie powstał.
Osobiste archiwum wojenne teścia mojej siostry Marii , pułkownika Wincentego Chrząszczewskiego, ostatniego dowódcy Wileńskiego Okręgu AK i jednego z byłych dowódców legendarnego Pułku Ułanów Krechowieckich, spadło mi „jak z nieba” już w trakcie pisania książki. Przywiózł je wnuk Marysi, Michał, który powrócił do Polski z Londynu.
M.in. dzięki takim zbiegom okoliczności zdarzenia opisane w „Pohulance” dzieją się – jak w filmie – jednocześnie w kilku planach.
Autor o sobie i swoim pokoleniu
Życia i przetrwania uczyła nas wojna, ale zazdrościliśmy romantycznie o kilka lat od nas starszym, że czynnie walczyli z okupantem. Może dlatego paru moich najbliższych przyjaciół i ja szukaliśmy spełnienia w zawodzie, który dostarcza mocnych przeżyć. I do którego dobrze przygotowało nas wojenne dzieciństwo. To był także przypadek redakcyjnego kolegi, przyjaciela i niedoścignionego mistrza reportażu– Ryszarda Kapuścińskiego. Oglądał „z pierwszej linii” i opisał dziesiątki wojen i powstań narodów Afryki wybijających sie na niepodległość. Nie opuszczało go dziennikarskie szczęście. Inny z moich najbliższych przyjaciół , z którym zaczęliśmy próbować na serio dziennikarskiej przygody jeszcze w liceum, świetny pilot Janusz Chudzyński, miał go mniej. Podobnie jak Ryszard, pisał odważnie o realiach krajowych i dostał całkowity zakaz uprawiania zawodu. Jego znakomitego scenariusza filmowego - dramatycznej opowieści o polskiej załodze bombowca RAF-u nad Niemcami - nie dopuszczono do realizacji. Janusz wkrótce umarł.
Pierwsza z moich zagranicznych przygód - korespondenta zagranicznego PAP - skończyła się po dwóch latach oficjalnym wylaniem mnie jako persona non grata ze stalinowskiej jeszcze wtedy Bułgarii . Okazało się, że to niezły początek. Potem były „zrewoltowana” Ameryka Łacińska , Hiszpania u schyłku frankizmu i w początkach demokracji, portugalska Rewolucja Goździków i praca korespondenta wojennego w Afryce. Stąd kilka książek: Hiszpania bez kastanietów; Wyspa Nadziei; Zawód korespondent: Wilno, Hawana, Madryt; Angola Express i poświęcona mojemu przyjacielowi Hombre Kapuściński.
Ostatni konflikt, który opisywałem jako specjalny wysłannik PAP, była to krótka, ale krwawa wojna rosyjsko-gruzińska w sierpniu 2008 roku.
Klienci, którzy oglądali tą książkę oglądali także:
• U podnóża Owidiusza. Rozkwit i zagłada wspólnoty kuckiej nad Czeremoszem
• Kresowy kalejdoskop
• Manzikert 1071. Złamanie potęgi Bizancjum
• Zdrajcy. Polacy u boku Lenina
• PeeReL zza krat. Głośne sprawy sądowe z lat 1945-1989
• Złote lata polskiej chuliganerii. 1950-1960
• Poznań. Travelbook
• Urbanistyka a la francaise Tysiąc lat doświadczeń i europejskich innowacji dopełnienie obrazu Tom 1
• Polska w czasie trzech rozbiorów 1772-1799 Tom 3
• Prezydenci Stanów Zjednoczonych. Cz. 2
• Kresowy kalejdoskop
• Manzikert 1071. Złamanie potęgi Bizancjum
• Zdrajcy. Polacy u boku Lenina
• PeeReL zza krat. Głośne sprawy sądowe z lat 1945-1989
• Złote lata polskiej chuliganerii. 1950-1960
• Poznań. Travelbook
• Urbanistyka a la francaise Tysiąc lat doświadczeń i europejskich innowacji dopełnienie obrazu Tom 1
• Polska w czasie trzech rozbiorów 1772-1799 Tom 3
• Prezydenci Stanów Zjednoczonych. Cz. 2