Tajny dziennik żołnierza IV Rzeczypospolitej
Von BorowieckyRok wydania: 2016
ISBN: 978-83-60748-85-5
Oprawa: miękka
Ilość stron: 270
Wymiary: 145 x 205
Dostępność: Na półce
29.90 zł
Generał brygady Jan Baraniecki jest autorem „Tajnego dziennika żołnierza IV Rzeczypospolitej”. Autentyczne zapiski prowadzone od chwili wprowadzenia stanu wojennego do dziś odzwierciedlają ewolucję poglądów zawodowego żołnierza, absolwenta Wojskowej Akademii Technicznej (Wydział Mechaniczny), dowódcy m.in. eskadry technicznej 3. Pułku Lotnictwa Myśliwsko-Bombowego 16. Dywizji Lotnictwa Myśliwsko-Szturmowego oraz innych jednostek. Zapiski prowadził w ukryciu, postanowił je opublikować dopiero teraz, ponieważ, jak sam pisał: „Zasada „trójcy osobistej” dominuje w naszym socjalizmie w całej rozciągłości. Pisze i mówi się jedno, myśli się – drugie, robi – trzecie. Z tego wychodzi to, co jest – realny socjalizm komunistyczny.”
Autor uczestniczył w wielu dochodzeniach dot. wojskowych katastrof lotniczych, w jednej z nich, z powodu niemożności dogadania się ze stroną sowiecką, zażądał arbitrażu międzynarodowego. Strona sowiecka, o dziwo, zgodziła się bez większych oporów, ale na „przewodniczącego” arbitrażu wyznaczyła Węgry. W trakcie dochodzenia, jak wspomina autor, „wśród profesorów rosyjskich była kobieta, która przyznawała się do polskich korzeni. Ona jako pierwsza poparła nasze wnioski i podpisała protokół wspólnych badań. Trzej rosyjscy profesorowie i dwaj pułkownicy odłożyli podpisanie dokumentu do następnego dnia. Taki częściowo podpisany protokół zdeponowaliśmy w sejfie dyrektora Instytutu i oplombowaliśmy naszą pieczęcią. Jakież było nasze zdumienie dzień później, kiedy oznajmiono nam, że w sejfie – mimo nienaruszonych plomb – protokołu nie ma! Jak się wkrótce okazało, razem z protokołem przepadła też pani profesor, która złożyła podpis razem z nami…”
Na temat tzw. pierestrojki, swoje zdanie wyrazili mieszkańcy b. imperium sowieckiego, skrupulatnie zapisane przez gen. Baranieckiego w jego pamiętniku w latach 90.: „Zapytałem między innymi, trochę prowokacyjnie, co to właściwie jest ta ich pierestrojka, bo u nas dużo się o tym mówi, ale konkretów brak. Ten bardziej rozmowny i ufny albo po prostu odważniejszy, wskazał na jakąś gablotę i pyta: - Widzisz tę szafę? – Widzę – odpowiedziałem. – Jeżeli przeniesiesz ją tam – tu wskazał ręką przeciwległą ścianę – to będzie właśnie pierestrojka. Reszta zostaje bez zmian…”
Autor uczestniczył w wielu dochodzeniach dot. wojskowych katastrof lotniczych, w jednej z nich, z powodu niemożności dogadania się ze stroną sowiecką, zażądał arbitrażu międzynarodowego. Strona sowiecka, o dziwo, zgodziła się bez większych oporów, ale na „przewodniczącego” arbitrażu wyznaczyła Węgry. W trakcie dochodzenia, jak wspomina autor, „wśród profesorów rosyjskich była kobieta, która przyznawała się do polskich korzeni. Ona jako pierwsza poparła nasze wnioski i podpisała protokół wspólnych badań. Trzej rosyjscy profesorowie i dwaj pułkownicy odłożyli podpisanie dokumentu do następnego dnia. Taki częściowo podpisany protokół zdeponowaliśmy w sejfie dyrektora Instytutu i oplombowaliśmy naszą pieczęcią. Jakież było nasze zdumienie dzień później, kiedy oznajmiono nam, że w sejfie – mimo nienaruszonych plomb – protokołu nie ma! Jak się wkrótce okazało, razem z protokołem przepadła też pani profesor, która złożyła podpis razem z nami…”
Na temat tzw. pierestrojki, swoje zdanie wyrazili mieszkańcy b. imperium sowieckiego, skrupulatnie zapisane przez gen. Baranieckiego w jego pamiętniku w latach 90.: „Zapytałem między innymi, trochę prowokacyjnie, co to właściwie jest ta ich pierestrojka, bo u nas dużo się o tym mówi, ale konkretów brak. Ten bardziej rozmowny i ufny albo po prostu odważniejszy, wskazał na jakąś gablotę i pyta: - Widzisz tę szafę? – Widzę – odpowiedziałem. – Jeżeli przeniesiesz ją tam – tu wskazał ręką przeciwległą ścianę – to będzie właśnie pierestrojka. Reszta zostaje bez zmian…”
Klienci, którzy oglądali tą książkę oglądali także:
Recenzje
Brak recenzji tej pozycji |