W stanicy
Instytut LiteraturyRok wydania: 2020
ISBN: 978-83-6635-948-2
Oprawa: miękka
Ilość stron: 496
Wymiary: 165 x 240
Dostępność: Na półce
15.50 zł
Druga część Trylogii ukraińskiej Józefa Łobodowskiego.
Staś Majewski zamieszkuje wśród wielbiących wolność i tradycję Kozaków. Duszna atmosfera panująca po rewolucji październikowej wystawia młodego bohatera na kolejne próby testujące jego wiarę we wspólnotę. Majewski mierzy się z okrucieństwem oprawców, a walka toczy się o najwyższą stawkę – życie i honor.
***
Na skraju sadów zamigotało, błysnęło i ciemna lawa jeźdźców ukazała się w stepie. Rozsypali się w długi półksiężyc, srebrzysta smuga przeleciała nad głowami. Niemal z miejsca poszli w pęd. Rozpętała się bezładna strzelanina. Kilku Kozaków zleciało z koni, ale odległość między szarżującą sotnią a piechotą bolszewicką zmniejszała się z niezmierną szybkością. Długa seria z karabinu maszynowego. Prawe skrzydło załamało się. Tylko poszczególni jeźdźcy pędzili dalej. I zaraz straszliwy krzyk doszedł do uszu Stasia. To środek ławy dorwał się do piechurów i prawie jednocześnie druga sotnia wypadła z sadów.
Na obszernym majdanie trwała rozpaczliwa walka. Krasnoarmiejcy bronili się grupkami, po trzech, po czterech, biegli ku Czełbasowi, rzucali się na ziemię, zastawiali karabinami, cięci bez litości, rozbijani, spychani coraz bardziej ku rzece. Oddziałek czerwonej kawalerii pędził z pomocą. Jeździec na wspaniałym karym bachmacie leciał na przodzie, pokazując szablą zbliżającą się drugą sotnię. Zwarli się. Nieliczny oddziałek rozniosło na wszystkie strony, jakby wicher go rozniósł. Dowódca zwalił się z siodła, kilku zaledwie jeźdźców wyrwało się z zawieruchy i uciekało w step, na łeb na szyję.
(fragment powieści)
Staś Majewski zamieszkuje wśród wielbiących wolność i tradycję Kozaków. Duszna atmosfera panująca po rewolucji październikowej wystawia młodego bohatera na kolejne próby testujące jego wiarę we wspólnotę. Majewski mierzy się z okrucieństwem oprawców, a walka toczy się o najwyższą stawkę – życie i honor.
***
Na skraju sadów zamigotało, błysnęło i ciemna lawa jeźdźców ukazała się w stepie. Rozsypali się w długi półksiężyc, srebrzysta smuga przeleciała nad głowami. Niemal z miejsca poszli w pęd. Rozpętała się bezładna strzelanina. Kilku Kozaków zleciało z koni, ale odległość między szarżującą sotnią a piechotą bolszewicką zmniejszała się z niezmierną szybkością. Długa seria z karabinu maszynowego. Prawe skrzydło załamało się. Tylko poszczególni jeźdźcy pędzili dalej. I zaraz straszliwy krzyk doszedł do uszu Stasia. To środek ławy dorwał się do piechurów i prawie jednocześnie druga sotnia wypadła z sadów.
Na obszernym majdanie trwała rozpaczliwa walka. Krasnoarmiejcy bronili się grupkami, po trzech, po czterech, biegli ku Czełbasowi, rzucali się na ziemię, zastawiali karabinami, cięci bez litości, rozbijani, spychani coraz bardziej ku rzece. Oddziałek czerwonej kawalerii pędził z pomocą. Jeździec na wspaniałym karym bachmacie leciał na przodzie, pokazując szablą zbliżającą się drugą sotnię. Zwarli się. Nieliczny oddziałek rozniosło na wszystkie strony, jakby wicher go rozniósł. Dowódca zwalił się z siodła, kilku zaledwie jeźdźców wyrwało się z zawieruchy i uciekało w step, na łeb na szyję.
(fragment powieści)
Klienci, którzy oglądali tą książkę oglądali także: